Kochani! W końcu coś co ja najbardziej lubię :) outfit niedzielny.. trochę elegancki, luźny i wygodny.. ale na wiatr trochę za zimny - pozwoliłam sobie na zdjęcia bez okryć wierzchnich i chyba zaczyna mnie gardło boleć.. także mam nadzieje, że się spodoba. Warkoczyk tym razem robiłam sama! Mam nadzieje, że pewien nieład w jego wykonaniu dodaje tylko uroku :)
zdj. Aneta :*
bluzka z długim rękawem - stradivarius
ogrodniczki - orsay
żakiecik - zara
Ale chudzielec na końcu z tego warkoczyka:D Wygląda jak marcheweczka. Masz błąd Oluś w opisie, chyba, że liźnie to jakaś metafora :D
OdpowiedzUsuńheh, nie żadna metafora tylko efekt pisania po nocach z bólem głowy i gardła :p dzięki :) warkoczyk był tak chudziutki, że nawet nie potrzebował gumeczki :)
OdpowiedzUsuńWyglądasz wspaniale:) świetne ogrodniczki i warkoczyk również.
OdpowiedzUsuń