czwartek, 7 września 2023

Phyto - moc roślin w mojej codziennej pielęgnacji

 Powracam! Skąd ta przerwa? Gdzie byłam i gdzie teraz jestem… może opowiem Wam kiedyś. Dużo się zmieniło, chciałabym zmienić formułę bloga na bardziej kosmetyczną niż modową, więc teraz powracam z rekomendacją i to nie jest reklama. Dlatego zapraszam…



Nie jest łatwo okiełznać moje włosy. Dlatego szukam pomocy w dobrych kosmetykach. Probowałam naprawdę wielu rozwiązań i na ratunek przyszedł mi Phyto. Znam tą markę od dawna. Pamiętam jak pare-naście lat temu zarabiając moje pierwsze pieniądze kupowałam Phyto mimo, że w moim portfelu często słychać było głuchą cisze i świerszcza… Teraz po latach przyznam, że mogę sobie pozwolić na testowanie droższych produktów, a w tym wypadku na powrót do dobrych domowych zabiegów beauty.



Nie chce Wam opisywać każdego produktu, bo znajdziecie je na każdej innej stronie, chciałabym bardziej powiedzieć o tym co zmieniły produkty Phyto w moich włosach. Używam ich od miesiąca więc niedługo. Przeważnie są to produkty z keratyną, na włosy suche, puszące się, bo tu gdzie mieszkam jest dużo wilgoci. I już wam powiem, że jestem fanką Phyto. I zapewniam, że produkty kupiłam sama i nie jest to płatna reklama. 

Moje włosy są teraz miękkie i nie plączą się. To przyjemność rozczesywać je po umyciu i zostawić włosy schnące na wietrze, nie wypadają już w takiej ilości, bo dzięki masce moje włosy są nawilżone i nie mam już kołtunów. Odzyskały blask, są lśniące i wyglądają naprawdę zdrowo!



wtorek, 5 września 2017

Tortilla española - przepis

Zostańmy jeszcze w Hiszpanii. Smaki jakie ma do zaoferowania ten kraj idealnie trafiają w moje kubki smakowe. Przeróżne owoce morza, paella, churros, tortilla - to moi ulubieńcy. A na to ostatnie pokusiłam się niedawno i wyszło wspaniałe! 
Bardzo często tortilla kojarzona jest z meksykańskim plackiem, ale w Hiszpanii to ziemniaczane danie. Ze względu na to, że są to węglowodany proste, które najlepiej ograniczać taki placek to rarytas, ale od czasu do czasu. Zachęcam to wypróbowania przepisu, jest banalnie prosty.


Tortilla española


5 dużych ziemniaków 
1 duża cebula
5 jajek
olej do smażenia
sól i pieprz

Ziemniaki obieramy i kroimy w plastry*. Następnie smażymy je na oleju, aż zmienią kolor i się zarumienią. Ja smażyłam partiami, ale można też na dużej patelni pod przykryciem smażyć całość (szybsza opcja). Następnie robimy to samo z cebulą, aż się zeszkli. Kolejnym etapem są jajka które należy roztrzepać widelcem lub mikserem, żeby tworzyły jednolitą masę z małą pianką (nie na sztywno). Przyprawiamy jajka solą i pieprzem. Najlepiej spróbować naszej masy przez lekkie dotnięcie palcem (wiem, wiem surowe jajko feeee.., rzadko to robię, ale jak nie przyprawimy dobrze nasza tortilla będzie mdła). Masę jajeczną wlewamy do podsmażonych ziemniaków i cebuli i wszystko razem mieszamy. 
Całość przekładamy na patelnię i smażymy pod przykryciem. Gdy jedna strona będzie gotowa rumiana i bez problemu odrywa się (sprawdzamy ruszając przesuwając patelnią), przykrywamy patelnię talerzem/pokrywką bez krawędzi i odwracamy patelnię tak, żeby nasza tortilla stroną niepodsmażoną leżała na talerzu/pokrywce. Następnie na patelnię delikatnie zsuwamy placek. Formujemy brzegi delikatnie drewnianą łyżką i smażymy do ścięcia. Na koniec zsuwamy na talerz. 

Tortilla jest pyszna na ciepło jak i na zimno, z dodatkiem oliwek lub tomate frito. 

* moje ziemniaki pokroiłam w plastry, ale można również w kwadraty. 

Jest to przepis na prostą tortille, można ją wzbogacić o różne dodatki: jamón, chorizo, oliwki, tuńczyk wszystko zależy od Waszej inwencji. 






Zdecydowałam się podzielić z Wami tym przepisem, bo mąż po zjedzeniu powyższej tortilli prosił o zrobienie kolejnej :-) A jest to naprawdę wybredny zawodnik i niejadek! Zaznaczam, że nie jestem kulinarną specjalistką, tylko smakoszem. 


niedziela, 3 września 2017

Barcelona - moje wakacje, co warto zwiedzić

Cześć!
Wrzesień już od pierwszego dnia nie rozpieszcza nas pogodą. Ochłodzenie i deszcz ściąga nas brutalnie na ziemię krzycząc - to już koniec wakacji! Ja jednak chciałabym tym postem jeszcze trochę przywrócić wakacyjne wspomnienia. Zanim zapytam jak spędziliście wakacje pokażę Wam swoje.
Dla wielu moich znajomych nie jest niespodzianką, że spędziłam je w Hiszpanii. Z nią wiążą się najmłodsze lata mojego dzieciństwa, hiszpański był pierwszym językiem jakim władałam i to też tam ciągnie moje serce. Uwielbiam tamtą kulturę, jedzenie i ludzi, w Hiszpanii czuję się jak w domu i najchętniej kupiłabym bilet w jedną stronę. Tegoroczne wakacje spędziłam w Barcelonie czyli bajkowym mieście Gaudiego. Jest tu wszystko czego potrzebujemy - by odpocząć, aktywnie sędzić czas, zjeść coś dobrego i bawić się. Barcelona to nie tylko Sagrada Familia, a dwa tygodnie to stanowczo za mało, żeby wszystko zobaczyć. Zapraszam zatem do współnego zwiedzania:

Zacznijmy od tego co kocham najbardziej. Plaża!


Najbardziej znana plaża to znajdująca się przy nadmorskiej dzielnicy La Barceloneta (widoczna powyżej). Przy niej znajduje się deptak, a zwrok przycąga pięknie mieniący się w słońcu pięciogwiazdkowy Hotel W w kształcie żagla. Jednak tej plaży nie polecam w sezonie - jest ekstremalnie zatłoczona jak nasze polskie :-) 


Ja miałam to szczęście, że w Barcelonie mieszka moja siostra, także wiedziliśmy gdzie jechać, żeby było bardziej kamerlanie. Śmiało mogę Wam polecić Castelldefels - mało kto słyszał (niech to będzie nasza tajemnica). Piękne spokojne miejsce, szerokie plaże, mało ludzi, złocisty piasek i muszelki. Czego chceć więcej?





Jeszcze jedna plaża i przechodzimy dalej. Ta jest wyjątkowa przez fakt, że znajduje się nieopodal lotniska czyli to gratka dla takich ludzi jak ja - dla takich, którzy uwielbiają samoloty. Co więcej nieopodal znajduje się miejsce z betonowymi leżakami nad którymi przelatują co 3 minuty lądujące samoloty. Natomiast plaża jest godna polecenia ze względu na brak tłoków i bardzo długi płytki brzeg, uroku dodają również budki ratownicze kojarzące się z filmem BAYWATCH.





Przejdzmy teraz do zabytków. Opactwo Matki Bożej w Montserrat. Jest to męski klasztor benedyktyński. Jeden z ważnych środków pielgrzymkowych Hiszpanii usytuowany na zlepieńcowych formacjach skalnych. Sam zabytek i też widok (już nie mówiąc z samego szczytu) na całą Katalonię robi wrażenie. Jest to czynny religijny obiekt, ale jeśli nie interesuje Was ten aspekt mimo wszystko zachęcam do zwiedzenia, bo warto.



Zostając już w duchu religijnym to co zna chyba każdy - katedra Sagrada Familia czyli jedno z najbardziej znanych z dzieł Gaudiego. Chyba nie muszę Wam jej przedstawiać. Jak widać na zdjęciach świątynia wciąż jest w budowie. 






Tibidabo. I jeszcze jedno święte miejsce na mapie Katalonii, które warto zwiedzić. I tak jak w przypadku Montserrat jeśli nie interesują Was względy religijne to na pewno zainteresują Was cudowne widoki. Można dostać się tam busem (na który się zdecydowaliśmy), kolejkami albo nawet rowerami (jest mocno pod górkę!). U celu można coś zjeść (nie polecam sałatek - sucha sałata za 11€ i chyba zestaw zrób to sam), polecam kawę, piwo i nawet churros z czekoladą (pycha!). Znajduje się też tam park rozrywki.




Kolejne z dzieł Gaudiego to Casa Mila i Casa Batlo. Akurat w moim zbiorze zdjęć z tych wakacji znalazłam jedynie zdjęcia Casy Batlo. Piękny secesyjny zabytek. Jest to punkt obowiązkowy do zwiedzenia w Barcelonie. Ja byłam tylko pod. Ciekawostką jest, że Casa Batlo została kupiona przez firmę Chupa Chups w 1993 roku. 




Las Rablas. Gdy zapytacie w punkcie informacyjnym co można zwiedzić w Barcelonie to to będzie jeden z pierwszych punktów zwiedzania które Wam wskażą. Bardzo zatłoczona w sezonie ruchliwa uliczka przy której znajduje się targowisko La Boqueria (zdjęcie z owocami poniżej są własnie stamtąd), muzeum erotyki (przechadzając się warto spojrzeć na ich balkon) i teatr El Liceu. Idąc tą uliczką dojdziecie również do plaży Barceloneta. 


I w końcu coś dla fanów motoryzacji. Tor wyścigowy Catalunya. Za niewielką opłatą 10€ można zwiedzić obiekt z przewodnikiem w języku angielskim i hiszpańskim. 





Jeśli wybieracie się w wakacje do Barcelony i jest to akurat od 15 do 21 sierpnia to koniecznie musicie zobaczyć Fiesta Mayor de Gracia. Odbywa się co roku. My akurat strzeliliśmy się świetnie z naszym wyjazdem. Jest to konkurs na najlepiej udekorowaną ulice. Ciekawy pomysł co nie? Cała dzielnica się bawi i o to chodzi! W tym roku była to już 200 edycja. Fantastyczne jest to, że nic nie ogranicza kreatywność tych ludzi. Wykorzystywane są kartony, papier, butelki z recyklingu wszystko gdzie sięga nasza wyobraźnia i co więcej z tego powstają naprawdę wspaniałe działa sztuki.
 




Czego się nie udało zwiedzić podczas tego wyjazdu, a co warto:
Posłużę się zdjęciami z mojego archiwum. 

Park Guell. Piękne mozaiki. Jest tam po prostu magicznie. Wstęp 8€


Park Ciutadella. Najpiękniejszy park jaki widziałam. Idealne miejsce na długie spacery, do odpoczynku jak i do uprawiania sportów. Znajduje się tam również ZOO. Zwieńczeniem tego miejsca jest olbrzymia fontanna przy której również pracował Gaudi, ale jeszcze jako student architektury. Niestety nie zdążyliśmy zobaczyć (ja poraz kolejny) tego parku, bo w zamierzając w ten dzień dowiedzieliśmy się o ataku terrorystycznym który miał miejsce na La Rabla. Wszelka chęć do zwiedzania rzecz jasna wszystkim minęła...



Montjuic. Wzgórze na którym stoi m.in. piękny Pałac National i Stadion Olimpijski. A widok z niego sięga Placa Espanya. Przy wzgórzu znajdują się słynne tańczące fontanny. 



I wszelkiego rodzaju knajpki :) Polecam czasem z głównej drogi skręcić w mniejszą w poszukiwaniu prawdziwego hiszpańskiego baru tapas. Jest klimat, jest pysznie! Jestem wielką fanką paelli i wszelkiego rodzaju mariscos, uwielbiam!


To już wszystko co na dzisiaj przygotowałam. Uwierzcie mi to nie wszystko co znajduje się w stolicy Katalonii, można by tu wymieniać i wymieniać :-) Zachęcam do odwiedzania mojego instagrama, stamtąd więkość zdjęć z tego posta :)

Followers / Obeserwatorzy